niedziela, 7 października 2018

RZ.6

Oczami Agnieszki:

Jechaliśmy nie znaną mi ulica.
Z obydwu stron otaczały nas piękne domy.
Najprawdopodobniej była to dzielnica bogaczy. Świadczyła o tym chociażby aranżacja podwórza i piekne, duże budynki : krzewy docięte w różne kształty, huśtawki, duże grille .

Po nie uzyskaniu odpowiedzi chłopaka strach jeszcze bardziej przeszył całe moje ciało.
- Zatrzymaj się! - krzyknęłam nagle
Niestety był dosłownie głuchy jak pień ! Nie docierały do niego żadne słowa czy gesty, które mówiłam/robiłam. 
- Jesteś głuchy ? ! - popatrzył się na mnie i sarkastycznie zaśmiał pod nosem, przyciskając pedał gazu jeszcze mocniej.
Tym samym ja, siedząca teraz na brzegu siedzenia, obiłam się o nie.
- Ał -wysyczałam - moja głowa!
Znów się zaśmiał 
- trzeba było usiąść normalnie - wskazał na mnie
Odwróciłam wzrok w stronę okna. 
Po krótkiej chwili zorientowałam się, że wyjechaliśmy poza miasto.
Za oknem ciągnęła się pustka, gdzie nie gdzie widać było szczątki starych budynków, kawałki gałęzi drzew...To był straszny i ponury widok.
- Gdzie my jesteśmy? 
W tym momencie z kieszeni moich jeansów rozległa się muzyka.
(-Ktoś dzwoni) 
Sięgnęłam ręką po telefon.
Nagle jednak na mojej dłoni, spoczęła ręka "nieznajomego".
Zanim zdążyłam coś powiedzieć chłopak wślizgnął ją do mojej kieszeni i wyjmując go, schował do kieszonki w swojej kurtce.
- Co ty do cholery robisz? - warknęłam - oddawaj!
- Nie - zapiął zamek
- Żartujesz sobie? To mógł być ważny telefon! 
- To będzie musiał poczekać 
- Jesteś popieprzony - warknęłam pod nosem
- Co? - odwrócił się do mnie zwalniając
- To co słyszałeś - wywróciłam oczami - było mi już obojętne co ze mną zrobi, wkurwił mnie 
- A więc jestem popieprzony - zaśmiał się - To jaki jestem teraz? - odpiął kieszeń, naciskając na przycisk otwierający okno - Powiedz? - wystawił mój telefon za okno 
- Oddawaj! - próbowałam mu go wyrwać z ręki, ale ani trochę mi to nie wychodziło
- Wyrzucę go - jego uśmiech nie wywierał na mnie teraz żadnego wrażenia
- Jesteś żałosny! Oddaj!
- Nie 
Nadal szarpałam się z jego ramieniem, które skutecznie uniemożliwiało mi dotarcie do komórki . 
- Uspokój się kotku
- Oddaj ! Teraz!
- A co jeśli nie?
Zamilkłam zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Tooo..
- To gówno - wtrącił
- Nienawidzę cie ! - uderzyłam go w ramię
- Nikt nie powiedział, że musisz mnie lubić - zaśmiał się chyba po raz setny tego dnia.
Skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Masz - powiedział niespodziewanie, oddając mi moją własność
Nerwowo odebrałam od niego komórkę, nie odzywając się ani słowem .
- Tylko nie próbuj jej nawet dotknąć! Włóż do kieszeni i najlepiej najpierw ją wyłącz.
Dla spokoju zrobiłam co kazał .
- Grzeczna dziewczynka - popatrzył na mnie z łobuzerskim uśmiechem, przez, który na miejsce złości tym razem wparowało zakłopotanie i zawstydzenie .
Jego uśmiech był niepowtarzalny ! 
- Halo? - jego głos wyrwał mnie z zamysłu i zorientowałam się, że gapie się na niego przez cały ten czas
- Co? - odburknełam, udając, że nic się nie stało
- Jeśli aż tak ci się podobam, to zrób zdjęcie, będziesz miała na później
Wywróciłam oczami. 
- Taa gdybym jeszcze mogła wyciągnąć telefon
Pokręcił głową, chichocząc
Chwilę potem zdjął nogę z gazu, zatrzymał samochód i wyjął kluczyki ze stacyjki.
- Jesteśmy 
- Ale gdzie jesteśmy? - zmarszczyłam brwi
- Nie zadawaj idiotycznych pytań tylko wysiadaj 
Przeklinając go pod nosem, wyszłam z samochodu trzaskając drzwiami 
- Do jasnej cholery, nie tak mocno ! 
- Przepraszam? - uniosłam brwi

Wysiadłam ze samochodu, rozglądając się w poszukiwaniu jakichś ciekawostek, jednak nic takiego nie było. Wokół było cicho-Zbyt cicho. 
Tu musiała stać się jakaś tragedia..
- Gdzie my jesteśmy? - zmarszczyłam brwi
- Nieważne gdzie, ważne po co - mruknął i zaczął iść przed siebie
- Zaczekaj
- Idziesz czy będziesz tu tak stać? - zapytał, patrząc na mnie przez ramię
Nie odpowiadając zaczęłam iść za nim.
Droga była dość długa. W pewnym momencie myślałam, że "odpadną mi nogi" .
Wreszcie doszliśmy, do w miarę zachowanego, wysokiego budynku . 
(-Uff) odetchnęłam z ulgą, sądząc, że to już koniec "wycieczki", jednak po chwili zorientowałam się, że chłopak idzie dalej, a jak się zapewne domyślacie - budynek ten windą nie świecił. 
No cóż, moje marzenie o odpoczynku zostało rozwiane. 
- O nie! Ja tam nie wejde! - zaprotestowałam,krzyżując ręce na piersi.
- Bo?
- To bardzo stary budynek ! Co jeśli się pod nami zawali? Po drugie mam nowe trampki, a tutaj jest pełno tynku ! 
- Baby - wywrócił oczami - Jeśli chcesz to zostań, ja idę
- A żebyś wiedział, że zostanę
- Świetnie. Proszę bardzo, tylko wiesz co mnie ciekawi? - zaśmiał się
- Co? - przechyliłam głowę
- Ciekawi mnie jak potem wrócisz do domu - uśmiechnął się łobuzersko
- Ughhh - zaczęłam kilka razy podnosić się na palce i opadać, w zdenerwowaniu - Jesteś niemożliwy!
- Dziękuję kotku - puścił mi oczko - A teraz chodź

Oczami "nieznajomego":

To zabawne...Przez całą drogę tutaj starałem się ją wystraszyć . 
Wiedziała ona również, z różnych plotek i opowiastek, że jestem "niebezpiecznym gangsterem".
Przecież mogłbym ją tutaj zabić! A ona? 
Jedyne czym się przejmowała to pobrudzenie jej nowych butów!

Doszliśmy na samą górę. 
Budynek miał spory taras na dachu, stąd było widać całą okolicę.
- Boże..Co to?! - rozglądała się wokoło
- To dowód na to, że to moje miasto 
- Co tu się stało? - spojrzała na mnie
- Nieważne
- Ważne 
- Nie - warknąłem
-Tak - odpowiedziała podobnym tonem, a jej wzrok wiercił we mnie dziurę
- Kurwa nie gap się tak na mnie! 
- Jak? - rozszerzyła oczy, tak, że jej wzrok przeszywał mnie na wskroś 
- Właśnie tak - wskazałem na nią, na co się zaśmiała
- Bo co? - spytała z kpiną w głosie
- Zrzucę cię - wskazałem w dół, jednocześnie skopując w "odchłań" pokruszoną cekłę
- Jasne - wywróciła oczami, odwracając wzrok w stronę krajobrazu 
- Nie wierzysz? - uniosłem brwi 
Brak odpowiedzi uznałem za odpowiedź. 
Podszedłem do niej łapiąc ją w talii jedną ręką, a drugą pod jej kolanami, tak,że trzymałem, ją teraz jak "pannę młodą" .
Wystawiłem ręce(z nią) tak, że znajdowała się teraz nad pozostałością niskiego balkonu. 
- Zostaw mnie! - próbowała się wyrwać, a w jej oczach widać było sporą panikę
- Rób tak dalej, a i bez mojej pomocy spadniesz - uśmiechnąłem się pod nosem
Chwilowo znieruchomiała, patrząc w dół.
Ma lęk wysokości? 
Upewniając się, że mocno ją trzymam, udałem, że ją upuszczam, na co zareagowała krzykiem i mocno się we mnie wtuliła.
Poczułem się nieco dziwnie, bo chyba jeszcze nigdy żadna kobieta nie wtulała się we mnie tak jak Ona.
Z drugiej strony, nie miały na to okazji...Były tylko na jednek raz - no góra dwa !
- Proszę postaw mnie - wyłkała
- Puszczę, ale następnym razem nie wątp w moje słowa - nie odezwała się - Rozumiesz? 
Pokiwała głową
Zaśmiałem się
- Mówiłem ci już, że kiwanie to nie odpowiedź
- Rozumiem, tylko mnie już postaw 
- Mówisz jak mój mały, w spodniach - zaśmiałem się, stawiając ją na ziemi.
Zarumieniła się.

Oczami Agnieszki:

Wystraszył mnie nie na żarty.
Nogi miałam jak z waty! A ręce trzęsły mi się jak galareta.
- Oo ktoś tu się wystraszył ? - powiedział kpiąco
- Nie. Jasne, że nie - zaprzeczyłam, udając
- A więc chcesz jeszcze raz? - zaczął iść w moją strone z łobuzerskim uśmiechem
- Nie! - odskoczyłam jak oparzona, wyciągając ręce przed siebie, w obronnym geście.
Zaśmiał się.
- Co cię tak śmieszy?
- Ty 
Wywróciłam oczami, po raz kolejny skupiając się na widoku.
- Po co mnie tu zabrałeś? 
Chłopak zastanawiając się dłuższą chwilę w końcu odpowiedział 
- Nie wierzyłaś, że to moje miasto 
- Jaki to - wskazałam na pustke przed nami - ma związek ?
- Duży - zachichotał 
- Przestań - skrzyżowałam ręce na piersi, przenosząc ciężar ciała z jednej nogi na drugą 
- No co? - popatrzył na mnie widocznie rozbawiony
- Przestań zachowywać się jak dzieciak 
- Ja? Serio Aguś? Ja? - jego słowa, sprawiły, że przeszły mnie ciarki
- Tak ty - otrząsnęłam się w miarę szybko, by sensownie odpowiedzieć
- A kto przed chwilą piszczał " Nie! Prosze, tylko mnie nie puszczaj" ? - naśladował cienki głosik, który ani troche nie przypominał mojego 
- Ja wcalę tak nie mówię - walnełam go w ramię
- Co taka agresywna? Tylko żartuję - puścił mi oczko
- Więc? 
Uniósł brwi, co dało mi znak bym kontynuowała 
- Więc jaki to ma związek z tobą? 
- Naprawdę się nie domyślasz? 
- Nie
- Więc, pozwól, że naprowadze cię na właściwy trop skarbie
- Nie jestem twoim skarbem - warknęłam poirytowana
- Cóż, jeszcze nie - zaśmiał się, patrząc na mnie lekko przechyloną głową
Oblizał usta. 
Przez mój żołodek przeleciały motylki, jednak szybko je z niego wypędziłam.
- Naprowadzaj 
- Powiedz mi co widzisz przed soba?
- Co to za pytanie? - uniosłam brwi, przechylając głowę 
- Normalne, odpowiedz
- Widzę pustkę. Kilka starych drzew, szczątki budynków, dużo złomu, brudu, kurzu ii - zajakałam się 
- I? - chciał bym kontynuowała
- I ślady po wybuchach? Pożarze? - spojrzałam na niego, w myślach mając odpowiedz na swoje pytania
- Tak - odpowiedział spokojnym głosem - Jaki z tego wniosek ?
- To twoja sprawka? - spytałam niepewnie 
- Brawo! - klasnął w dłonie, a ja nie potrafiłam się odezwać, nie wiedziałam co mam odpowiedzieć 

Chłopak z którym przebywałam w jednym samochodzie, który mnie tu przyprowadził, podwiózł, którego chce rozkochać w sobie Ola i... który mi się podoba?
To on zrobił coś takiego? !
- Zbieramy się, już późno - przerwał ciszę
- Już? - wyciągnęłam komórkę i spojrzałam na ekran by sprawdzić godzinę, gdy nagle poczułam jak wyrywa mi go z rąk .
Chwilę potem mój telefon został wyrzucony w "przepaść" 
- Do jasnej cholery co ty zrobiłeś ?! - wyrzuciłam ręce w góre, zdenerwowana tak bardzo jak jeszcze chyba nigdy nie byłam
- Mówiłem ci już coś na temat wyciągania komórki - warknął
- Sprawdzenie godziny to zbrodnia? - wykrzyczałam, po chwili orientując się, co właśnie powiedziałam
- Strasznie upierdliwa suka z ciebie - wysyczał przez zęby i zaczął schodzić ze schodów
- A z ciebie pojebany chuj - odpyskowałam, doganiając go
- W takim razie po co za mna idziesz? -odwrócił się tak, że uderzyłam w jego klatkę piersiową 
- Bo chcę wrócić do domu? - zmrużył oczy, odwrócił się i szedł dalej bez słowa
--------------------------------------------------

Wyjechaliśmy na drogę, cała podróż minęła w ciszy . 
Żadne z nas się nie odezwało .
- Wysiadaj - burknął stając na poboczu koło mojego domu.
Przypominając sobie widok mojego roztrzaskanego na kawałki telefonu, nie odpowiedziałam nic, a wysiadając z całych sił trzasnęłam drzwiami.
Nie odwróciłam się, słysząc jego przeklinania i pretensje apropo mojego szacunku do jego własności .
Ruszyłam w stronę domu, po chwili usłyszałam warkot silnika co oznaczało, że odjechał.
- Pieprzony gnojek ! 

Teraz już wiem, że z pewnością mogę go odstąpić Olce !

RZ. 5

- Zbieramy się co? - Ola wyrwała mnie z zamyślenia
- Tak tak - wstałam, ściągając kurtkę z krzesła, którą następnie zarzuciłam na siebie
- Masz tu 20zł zapłać ok? - dając mi pieniądze,popatrzyła na mnie pytająco
- To nie wracamy razem?- zmarszczyłam brwi
- Halo ! Ziemia do Agnieszki... przecież dziś w nocy wyjeżdżam! - nie dając mi szansy odpowiedzi, pocałowała mnie w policzek i wyszła z budynku.
No tak ! Jak mogłam zapomnieć, przecież Ola wyjeżdża na roczek swojej chrześniaczki do Niemiec...
Podniosłam torebkę i wyciągnęłam z niej mój czerwony portfel.
(-powinno wystarczyć) - pomyślałam, wyciągając tyle samo ile dała mi przyjaciółka.
Schowałam portfel i z powrotem założyłam torebkę.
W chwili, w której ruszyłam w stronę kelnerki, poczułam, że chłopak, którego zaklepała sobie Ola, mierzy mnie od stóp do głowy.
Wzięłam głęboki wdech i pewnym krokiem podeszłam zapłacić.
- Chciałabym zapłacić
- Dobrze - dziewczyna zaczęła liczyć na karteczce w swoim notesie - 38,50zł -skierowała swój wzrok na mnie.
Podając jej pieniące, zabrałam resztę i schowałam do kieszeni moich rurek.
Zagłębiłam się w myślach.
Co prawda cała ta sytuacja z zaklepaniem wydawała się być dziecinadą, ale my z Olą zawsze byłyśmy ze sobą bardzo zżyte i nie wyobrażam sobie teraz tego wszystkiego zniszczyć - zwłaszcza, że sama nie wiem o co mi chodzi?
TEN chłopak jedynie mnie drażnił, ponadto ledwo go znam !
Jednak ma coś w sobie... nie wiem jak to określić...
Aga ! Kurcze weź się w garść  i zacznij kokietować !
Po co plątać się w problemach i niebezpieczeństwach?!
Na świecie jest tylu mężczyzn, a ja główkuje nad takim??

- Hej - ktoś złapał mnie za rękę
Odwróciłam się szybko i zobaczyłam powód mojego zamyślenia
- Hej - uśmiechnęłam się, a żołądek wywrócił mi się o 180 stopni
- Nie przeszkadzam?
Co? Nie przeszkadzam? Haloo... staliśmy przy wejściu do restauracji. W czym miałby mi przeszkadzać? Jedynie w powrocie do domu.
Zaśmiałam się
- Nie
- To dobrze - pokiwał głową
W jednej chwili do głowy powróciły mi słowa Oli, z których dowiedziałam się, że ten chłopak może być niebezpiecznych gangsterem i zrobić mi krzywdę.
Przeszły mnie ciarki.
Kurcze! Jestem dziwna!
- Hej, co jest? - zmarszczył brwi, wpatrując się we mnie i moje obsypane gęsią skórką ze strachu ręce
- Nic - schowałam dłonie za plecy
- Nie chowaj ich - wskazał na nie, ukryte za mną - Zimno Ci? - sama nie wiedziałam czy pyta z sarkazmem czy z troską
- Nie
- Na pewno?
- Tak
- A może jednak? - zaśmiał się pod nosem - Jeśli chcesz to podwiozę Cię do domu
Moje ciało ponownie przeszył dreszcz.
A w głowie pojawiło się tysiąc myśli...
Czyżby mnie podrywał?
Może mu się podobam skoro tak się przyczepił?
Ale przeciez zaklepała go Ola!
Z drugiej strony nic złego nie robię! Nie całuje się z nim, nie podrywam...
Chwila chwila, skoro jest on gangsterem to, przecież może wcale nie odwieźć mnie do domu - Może mnie porwać!
Dla okupu!

Wzięłam głęboki wdech, miałam wrażenie, że brakuje mi powietrza w płucach, a bez niego nie uda mi się nic z siebie wykrztusić.

- Ok - powiedziałam w końcu - podwieź mnie jeśli możesz
Chłopak łobuzersko się uśmiechnął i skinął głową w kierunku jego samochodu.
- Wejdź do środka - podał mi kluczyki - Ja powiem tylko chłopakom, że przyjadę po nich za kilka minut
- Ok - uśmiechnęłam się wkładając kosmyk włosów za ucho
- Grzeczna dziewczynka - puścił mi oczko.

Co się ze mną dzieję?!
-------------------------------------------------------------------

Po kilku minutach, które wydawały się trwać nieskończoność, sylwetka chłopaka w końcu wyłoniła się zza drzwi restauracji.
(-w końcu!) - pomyślałam, jednak im bliżej mnie był, tym bardziej stres i zawstydzenie przejmowało nade mną kontrolę.
By choć trochę to zignorować, spuściłam wzrok na swoje palce, którymi właśnie zaczęłam się bawić .
Dźwięk otwieranych drzwi samochodu rozległ się wewnątrz i dobiegł do moich uszu. Następnie trzask, przez który aż podskoczyłam.
Spojrzałam w jego stronę , usiadł wygodnie na siedzeniu, kładąc nogi na pedała, włożył i przekręcił kluczyk w stacyjce.
Następnie wyjechał na drogę.
-I tyle? - ( Nawet nie powie głupiego "już jestem"? ) - głos w mojej głowie nie dawał mi spokoju, przez co nie zastanawiając się długo wypaliłam z pytaniem .
Chłopak odwrócił głowę w moim kierunku, jego wzrok przeszywał mnie na wskroś , uznałam to jako odpowiedź i kontynuowałam
- Wsiadłeś tu i nawet nic nie powiesz? - uniósł brwi
- Co mam powiedzieć?
- Już jestem? Wróciłem? Jedziemy? - wymieniałam machając ręką to w jedną, to w drugą stronę
- Nie ma potrzeby - skierował swój wzrok na jezdnię
- Jest potrzeba - zmarszczyłam brwi
Nie odezwał się.
- Dupek ! - nawet się nie zorientowałam kiedy te słowa wyszły z moich myśli, przez usta, na światło dzienne
Ciarki przeszły mnie kiedy zobaczyłam jak ten "gangster" zjeżdża na pobocze.
To dziwne ale kiedy z nim rozmawiałam całkowicie zapominałam o świecie, obowiązkach i o faktach takich jak ' chłopak jest niebezpieczny ".
- Co powiedziałaś? - wysyczał przez zęby, skupiając całą uwagę na mnie.
Zadziwiające jak w tej sytuacji potrafił kontrolować drogę !
Pokręciłam głową, kierując wzrok na swoje kolana, które odruchowo rozszerzałam i przyciągałam do siebie z powrotem.
- Czekam - uniósł brwi, pukając palcami lewej ręki o kierownicę.
- Nic - wymamrotałam
- Powtórz
- Nie
- Tak
- Nie
Złapał mnie za rękę
- Powtórz co powiedziałaś
Zagłębiając się w myśli, szukałam w głowię jakiegoś wyjścia z tej sytuacji, jednak głos podpowiadał mi co chwilę co innego .
(- wyjdź ze samochodu ) - ale wtedy on ruszy za mną
(-nie odpowiadaj ) - wtedy nadal będzie nalegał
( - odpowiedz ) - nie wiadomo jaka będzie jego reakcja.
W tym momencie chłopak zachrząkał
Ah juz wszystko mi jedno...
- Powiedziałam, że jesteś dupkiem - spojrzałam na niego ze strachem, prawdopodobnie wypisanym na twarzy
Zaśmiał się
- Co cię tak śmieszy? - unosząc brwi, rozszerzyłam oczy zirytowana jego zachowaniem
- Ty - wyjechał na drogę, dołączając do sznuru samochodów
- Ja?
Zamiast odpowiedzi usłyszałam ponowny chichot.
- Niby co ja takiego zrobiłam? - machnęłam rękoma w górę
Po około minucie ciszy, zdecydowałam się nie odzywać .
Zaczęłam skupiać się na widokach za oknem.
Niestety nie było w nich nic szczególnego.
Ot szare budynki, śpieszący się gdzieś ludzie.
- Wiedząc kim jestem, masz odwagę mnie wyzywać? Jeśli można to w ogóle nazwać wyzwiskiem - uśmiechnął się pod nosem
Zamarłam
- Nie wiem kim jesteś - skłamałam mając nadzieję, że zmieni temat, jednak tak się nie stało
- Nie kłam - jego głos był nadzwyczajnie spokojny
Dziwne...
- Nie kłamię
- Kłamiesz
- Nie
-Tak
- Skąd ten pomysł? - skrzyżowałam ręce na piersi
Spojrzał na mnie z łobuzerskim uśmiechem, lecz nie minęło nawet kilka sekund kiedy z powrotem jego wzrok spoczął na jezdni.
- To jest moje miasto mała, tutaj wszyscy to wiedza - poklepał kierownicę, uśmiechając się.
Skłamałabym, gdybym powiedziała, że ten uśmiech nie był boski.
Za każdym razem, kiedy go widziałam czułam, że tracę kontrolę nad swoimi policzkami, które momentalnie robiły się różowe.
Tym razem jednak starałam się zignorować to i chyba mi się to udało.
- Serio? - wywróciłam oczami
- Serio - pokiwał głową - Co nie wierzysz? - spojrzał na mnie
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, samochód ostro zahamował, następnie z piskiem skręcił w jedną z nieznanych mi uliczek.
Prędkość auta sprawiła, że byłam jakby przykuta do fotela.
- Ccc-o ty robisz? - strach objął nade mną władzę
- Skoro nie wierzysz... - urwał
Jego ton głosu był poważny i nie było w nim czuć, ani nutki żartu, sarkazmu czy ironii.
Na jego słowa zbledłam, a serce waliło mi jak oszalałe.
Gdzie on mnie wiezie?
Co miał na myśli?
W co ja się wpakowałam !